W temacie zdecydowanej większości wyczynowych rowerów, można użyć hasła marketingowego kalifornijskiej marki Marin Bikes – „Made For Fun”, czyli 100% zabawy. Jednak niewiele jest rowerów, o których można to powiedzieć na 101%! Natomiast Alpine Trail XR to ścisła czołówka, elita wśród takich maszyn – na 101 PRO!
Słowem wstępu: słowami nie da się w pełni opisać wrażeń z jazdy tym rowerem. Jesteśmy przekonani, że nawet tacy pisarze i pisarki jak Ernest Hemingway, Mark Twain, J.K. Rowling czy Virginia Woolf polegliby na takim zadaniu.
Jednak spróbujemy, bo w połączeniu z załączonym niżej wideo, streszczenie naszych wrażeń z pewnością mocno przybliży Wam fenomen tego roweru.
Po pierwsze… W projektowaniu rowerów istnieje tendencja, by rower danego typu pozwalał nam na coraz więcej. Dawniej potrzebowaliśmy co najmniej 3 rowerów MTB (przyznajcie!). Dziś dobrze zaprojektowana maszyna enduro powinna poradzić sobie na trasie downhillowej. Dobry rower cross-country pozwala wskoczyć na średniej trudności single i świetnie się na nich zabawić. I wreszcie on: genialnie opracowany Marin Alpine Trail XR – czyli maszyna trail/all-mountain – umożliwia nam jazdę na najtrudniejszych, najbardziej wymagających trasach enduro. A najwięcej zabawy da nam oczywiście w bike parkach. Krótko mówiąc: ma kilka żywiołów, podczas gdy przeciętny „dzik” ma tylko las i ewentualnie kartoflisko. Z pewnością znajdą się riderzy, którzy na widok skoku 150 mm, będą powątpiewać. Tych odsyłamy po prostu do naszego wideo i prywatnej rozmowy z naszym testerem. 🙂
Jazda w dół: dzięki bardzo agresywnej i progresywnej geometrii (m.in. 63.5°/78º), to naprawdę „Fun”. Jednak opracowanie świetnego roweru trailowego, to nie tylko dobry widelec i ostry kąt główki ramy. Zabawa przestaje być przednia, gdy rower nie jest stabilny i na każdej trudniejszej przeszkodzie próbuje wysadzić nas z siodła. Można by się w tym momencie rozpisać o poszczególnych parametrach, ale suche dane nie odzwierciedlają magii tego roweru…
Czy rower podjeżdża? Cóż. Górską kozicą z pewnością nie można go nazwać, jednak gdy nie zapomnimy zablokować zawieszenia, to korba z zębatką 32T w połączeniu z 12-rzędową przerzutką Shimano XT (kaseta SLX 10-51) nie wyciśnie z nas ostatnich potów, za to pozwoli odpuścić jeden „leg day” na siłowni. Nie ma cudów, ale naprawdę daje radę. 🙂
Jeśli chodzi o minusy… to w zasadzie mamy tylko jedno zastrzeżenie do specyfikacji tego roweru. Otóż Marin wyszedł z nieco oldschoolowego założenia, że kto hamuje – ten przegrywa… Jest w tym sporo sensu, jednak dzisiejszy zawodnik często potrzebuje szybko i skutecznie dohamować, do czego fabryczne hamulce niekoniecznie się nadają. Jest sensowna kombinacja tarcz 203/180 mm i czterotłoczkowe zaciski, jednak są to komponenty niższej, pozagrupowej serii Shimano. Natomiast klamki na 3 palce są z 10-rzędowej grupy Deore. Więcej niż spowalniacze, mniej niż brzytwy…
No Comments