W piłce nożnej istnieje reguła, że zwycięskiego składu się nie zmienia. Na szczęście dla nas, zespół projektowy Gianta odpowiedzialny za serię Giant Trance 2019 nie kieruje się podobnymi dewizami. Trance to sprawdzona, popularna konstrukcja i w teorii wystarczyłby jej drobny lifting, aby biznes kręcił się dalej. Tymczasem inżynierowie pod przewodnictwem Kevina Dana we współpracy z zawodnikiem enduro Adamem Craigiem, poświęcili dwa lata na przygotowanie nowej odsłony Trance’a. Efekty mogliśmy sprawdzić osobiście, bo tytułowy model znalazł się w naszej flocie testowej, która niedawno do nas dotarła.
TL;DR: Giant Trance 29 2 2019 w skali banana na twarzy po pierwszej jeździe testowej: 10/10.
Jeżeli jeździłeś ostatnio na którymś z Trance’ów na kole 27,5″ i byłeś pod wrażeniem, to zdecydowanie powinieneś się przejechać na nowej odsłonie Trance’a 29, który po 4 latach nieobecności wraca do oferty największego producenta rowerów. Model na rok 2019 projektowano i testowano przez 2 ostatnie lata i włożoną w to pracę widać, lecz co ważniejsze – czuć podczas jazdy! Rower Giant testowali u nas najwięksi sceptycy kół 29″, czy raczej zagorzali zwolennicy 27,5″ i wygląda na to, że Giant Trance 29 zmienił ich spojrzenie na największe koło.
Nieczęsto się zdarza, że wszystko, co napisze producent w materiale reklamowym, jest całkowicie zgodne z prawdą. W tym przypadku Giant zbudował taką maszynę, że ich dział marketingowy nie miał zbyt wiele pracy – w opisach nie widać koloryzowania. Zacznijmy od kwestii niejako kluczowej w przypadku tego modelu, a więc koła 29″. Giant pisze, że „większa średnica kół pozwala na szybszą jazdę po nierównej nawierzchni, gwarantując pewność podczas jazdy po wyboistych szlakach” i rzeczywiście tak jest. Przy wolniejszej jeździe, wiele z konkurencyjnych modeli zachowuje się jak czołg – bezproblemowo przejeżdża po wszystkim, lecz czuć wagę sprzętu. TymczasemG Trance 29 jest bardziej jak 8-kołowy Rosomak – też przejeżdża po wszystkim, ale robi to bez wyczuwalnej ociężałości. W dużej mierze odpowiada za to bardzo dobry amortyzator FOX 34 Float Rhythm o skoku 130 mm, który na podjazdach możemy zablokować, co pozwala na zwiększenie efektywności pedałowania.
Giant na kołach nie oszczędzał. Obręcze są ich własnym i już sprawdzonym produktem, a na piastach boost Formula z łożyskami maszynowymi zostały osadzone przy pomocy szprych Sapim Leader. Szukanie oszczędności w niższych modelach danego roweru często wiąże się z montowaniem tańszych opon. Miniony od Maxxisa do najdroższych może nie należą, ale zdecydowanie 'robią robotę' i za nowymi nie trzeba się rozglądać przed zużyciem fabrycznych. Poza tym warty podkreślenia jest fakt, że Trance zjeżdża z taśm produkcyjnych już z kołami w systemie tubeless, a więc nie musimy się obawiać łapania dziur czy tzw. snake bite’ów, częstych przy jeździe na niskim ciśnieniu w oponach wymagających dętek.
Stabilność, tak ważna przy dużych kołach, to nie sama klasa przedniego amortyzatora i dampera, lecz także sposób ich zamontowania. Zawieszenie Giant Maestro to dobra i sprawdzona konstrukcja znana od ponad dekady, jednak producent postanowił ją udoskonalić, toteż w nowym modelu Giant Trance mamy do czynienia z nowym mocowaniem Trunnion umożliwiającym dłuższy skok i niższe przełożenie zawieszenia, a co za tym idzie – lepszą amortyzację przy zwiększonej efektywności pedałowania. Przeprojektowane zostało też górne ramię wahacza – wykonane z kompozytu „Advanced Forged” zapewnia większą sztywność i wytrzymałość oraz urywa kolejne gramy z wagi roweru. Cała konstrukcja pracuje na damperze FOX Float DPS Performance.
Zawieszenie jest świetne, ale nawet najlepsze musi się na czymś opierać. Progresywna rama Trance’a to kombinacja dość krótkich rurek tylnego trójkąta, długiej rury górnej, agresywnych kątów główki ramy (66,5°) i rury podsiodłowej (74,5°) oraz agresywnego wyprzedzenia widelca (44 mm). W rezultacie otrzymujemy rower Giant, który pewnie się prowadzi nawet na stromych, technicznych zjazdach, a jednocześnie dobrze i efektywnie podjeżdża.
Dzięki temu rowerowi możesz pokochać… pedały zatrzaskowe! Na ogół mamy 3 punkty podparcia: siodełko, pedały i chwyty. Robiąc jednak właściwy użytek z regulowanej sztycy, od siodełka dość często będziemy się odrywać. Mając na uwadze fakt, że Trance 29 zaskakująco dobrze podjeżdża, warto pomyśleć o zmaksymalizowaniu jego efektywności za sprawą systemu zatrzaskowego. Jeśli roweru zamierzamy używać bardziej ekstremalnie, mogą to być pedały w systemie jednostronnym, a kupując Trance’a z myślą o jeździe w środowisku, w którym czuje się najlepiej, a więc na szlakach, lepszym rozwiązaniem mogą być pedały dwustronne. Maksimum prędkości, maksimum kontroli – maksimum frajdy!
Nad napędem i hamulcami nie będziemy się długo rozwodzić. SRAM NX Eagle 1×12 to klasa sama dla siebie. Czysty napęd pracuje jak powinien, a ubrudzony błotem i piachem – pracuje wciąż! Dzięki kasecie o rozpiętości 11-50T i przyczepnym oponom podjeżdżamy (prawie) wszystko, a na płaskim spokojnie rozpędzamy się do 30 km/h (32,6 km/h przy kadencji 90).
Hamulce SRAM Guide T to kompromis pomiędzy ceną a jakością. Zarówno z przodu jak i z tyłu znajdziemy tarcze o średnicy 180 mm i jest to optymalne rozwiązanie dla tego roweru, gdyż na co dzień bardziej będzie nam zależało na dobrej modulacji niż maksymalnej sile hamowania.
Pisanie tradycyjnego podsumowania w przypadku tego roweru Giant mijałoby się z celem, bo zostalibyśmy posądzeni o brak obiektywizmu. Staraliśmy się znaleźć jakieś wady, choćby drobne, ale poza deskowatym siodełkiem, znanym od lat z wielu modeli Gianta, nie mamy się do czego przyczepić. Ten rower jest tak poprawny, że nie zdziwiłoby nas, gdybyśmy pod zerwaną naklejką „Made in Taiwan” znaleźli mniejszą z napisem „Engineered and made in Germany”.
Możemy zapewnić, że choć Trance jest rowerem szlakowym, wersja 29″ nie zawiedzie nas, gdy napotkamy na swojej drodze nawet bardzo trudne, kręte i strome, usłane korzeniami techniczne odcinki z kamienistymi rynnami, zaskakującymi dropami, czy wąskimi przejściami pod górkę. A gdy przyjdzie nam przeciąć jakiś strumień, szczególnie docenimy wybór koła 29″. Trance to maszyna naprawdę uniwersalna, zawsze gotowa do górskiej turystyki, lecz jeśli najdzie nas ochota poszaleć w pobliskim lesie – nie ma najmniejszego problemu, o czym możecie się przekonać oglądając nagrany przez nas filmik.
No Comments