Żyjąc w betonowej dżungli, w której z sezonu na sezon metr powierzchni mieszkalnej staje się cenniejszy, możemy natknąć się na problem przechowywania roweru. Nawet gdy na jeden podstawowy znajdziemy miejsce przy łóżku, to przechowywanie drugiego roweru i kolejnych może przysporzyć nam nie lada kłopotu. Zwłaszcza zimą, gdy z przejażdżki wracamy z mokrymi lub wręcz oblepionymi śniegiem kołami. Jak ogarnąć ten temat, by sprzęt nie ucierpiał od wilgoci, a my sami zaoszczędzili sobie zbędnej pracy?
Jest wiele scenariuszy na różne powierzchnie mieszkalne i różną liczbę posiadanych rowerów, dlatego w tym wpisie pochylimy się przede wszystkim nad tymi, które mogą wymagać specjalnych, dedykowanych rozwiązań.
Dla osób, które zimą rezygnują z jazdy na rowerze, sprawa jest najmniej skomplikowana. Mając w mieszkaniu jakąś komórkę lub wolny kąt, wystarczy kilka ruchów jednym kluczem, by poluzować mocowanie mostka z rurą sterową i po skręceniu kierownicy równolegle do ramy, możemy swobodnie postawić obok siebie dwa lub trzy rowery i do wiosny temat mamy z głowy. Jeżeli jednak ostatni kąt zajmuje np. legowisko naszego czworonożnego przyjaciela, a ostatni kawałek wolnej przestrzeni znajduje się na balkonie, po odpowiednim przygotowaniu roweru (wyczyszczeniu i nasmarowaniu newralgicznych miejsc) i zakupie pokrowca na rower, nasz sprzęt spokojnie może na nim do wiosny przezimować. W tym miejscu należy jednak zaznaczyć, że na pokrowcu oszczędzać nie warto. Najtańszy foliowy już przy pierwszym zakładaniu może się porwać i podziurawić, narażając nasz rower na działanie wilgoci, zaś cienka folia na mocnym wietrze może mocno hałasować. Najlepszym materiałem jest wielowarstwowy, wodoodporny materiał z mocnego, gęsto tkanego nylonu.
Po skręceniu kierownic i obniżeniu siodełek, pod takim pokrowcem spokojnie zmieścimy dwa duże rowery.
W sytuacji, gdy miejsca praktycznie wcale, warto zainteresować się specjalnymi wieszakami: ściennymi, przy pomocy których rowery można powiesić na ścianie poziomo lub pionowo (zwykle za przednie koło), lub sufitowymi opartymi na systemie bloczków, dzięki którym rowery mogą wisieć nad naszymi głowami. Te pierwsze są łatwiejsze w montażu i mniej inwazyjne, jeżeli chodzi o system montażu, a drugie nadają się do pomieszczeń z wysokim stropem i są trudniejsze w montażu, jednak mogą oszczędzić maksimum miejsca. Patentów dla każdego rozwiązania jest całe mnóstwo. Najłatwiej jest skorzystać z gotowego rozwiązania, jednak mając w sobie duszę majsterkowicza, można wymyślić coś samemu bądź skorzystać z dostępnych w sieci poradników typu DIY.
Tylko co w sytuacji, gdy weźmiemy rower na przejażdżkę, z której rower wróci mokry i brudny? A pani domu nie pozwoli umyć go w łazience…? W takim przypadku uratować nas może karton, zmiotka (do śniegu), stare ręczniki, środki do czyszczenia i odrobina cierpliwości. Opony wystarczy wysuszyć, ramę przemyć wg upodobań, a największą uwagę poświęcić napędowi, czyli zębatki korby, łańcuch, kółka przerzutki, kaseta… Wszystko to po każdej zimowej jeździe powinno być doprowadzone do stanu sprzed przejażdżki, bo odkładany bród składający się m.in. z kwarcu (piasek), przyśpieszy zużycie napędu. Po umyciu napędu ogniwa łańcucha dodatkowo smarujemy odpowiednim smarem i wycieramy do sucha. Gdy robimy to regularnie bez wyjątków, do smarowania możemy używać środka w sprayu (np. Nano Protech), który poza właściwościami smarującymi, dodatkowo wypiera z ogniw wodę. Należy jednak wiedzieć, że w przeciwieństwie do tradycyjnych olejów do smarowania w płynie, jednorazowa aplikacja smaru w aerozolu wystarcza na krócej.
Na koniec warto wspomnieć o usłudze przechowania przez zimę z ewentualnym przygotowaniem roweru do sezonu, jaką oferuje wiele serwisów. Kłopot przechowania mamy z głowy, a gdy tylko przyjdzie nam ochota na pierwszą wiosenną przejażdżkę, dobrze przeserwisowany rower nie powinien nas w trasie niczym zaskoczyć!
2 komentarze