Rowerem przez cały rok

Mówi się, że nie ma złej pogody na rower – są tylko źle ubrani rowerzyści. To… nie do końca prawda. Jednak największą i właściwie jedyną przeszkodą nie jest deszcz, śnieg czy mróz, ale wiatr. W Polsce będą to na przykład dni występowania orkanów, czyli wiatrów wiejących z prędkością przekraczającą 33 m/s. Tylko na takie warunki żaden sprzęt nie pomoże. Na każde inne jesteśmy w stanie się przygotować – nawet na smog w śnieżną, ciemną, grudniową noc.

 

Jazda zimą bywa dużo przyjemniejsza niż jesienią czy wiosną, gdy po jesiennych zawieruchach pogodowych przychodzą stabilne układy wyżowe z suchym powietrzem kontynentalnym. Słoneczny weekend i można się rozruszać w ulubiony sposób. Wystarczy się tylko dobrze przygotować. I najlepiej zacząć od podstaw, czyli roweru.
Każdy rower można przygotować do jazdy w zimie, choć nie każdy na każde warunki. W rowerach szosowych z klasycznymi hamulcami szczękowymi problemem jest mocno ograniczone miejsce (prześwit) na oponę – zwykle można założyć maksimum 28c. Sprawa wygląda lepiej w szosach z hamulcami typu cantilever, a z nowszych modeli wyposażonych w hamulce tarczowe, można zrobić pełnoprawne rowery zimowe, zakładając odpowiednie opony 35c.

 

JAK PRZYGOTOWAĆ ROWER

1. OPONY

Dobre opony to podstawa, bowiem są jedynym elementem roweru odpowiedzialnym za kontakt z nawierzchnią, więc to od nich zależy przyczepność, jaką możemy uzyskać w mokrą lub mroźną pogodę. Ważny jest nie tylko rozmiar, ale rodzaj zastosowanej mieszanki gumowej oraz rodzaj bieżnika. Na samym końcu warto jeszcze pokombinować z ciśnieniem, znaleźć swój własny złoty środek pomiędzy oporami toczenia a przyczepnością.

Co do szerokości, zasada jest prosta – im szersze, tym większa powierzchnia styku z podłożem, a w konsekwencji większa przyczepność. Poza ramą, limitowana jest szerokością wewnętrzną posiadanych obręczy.

Guma, podobnie jak inne ciała stałe, zmienia swoją charakterystykę w zależności od temperatury otoczenia, dlatego opony zimowe lub „all-weather” produkuje się z mieszanek miękkich. Twardość opony zwykle oznaczana jest literą A. Im niższa wartość (np. 30A), tym bardziej miękka opona.

Bieżnik z drobną kostką w większości przypadków będzie najlepszym wyborem. Jego kształt, poza przyczepnością, odpowiedzialny jest za odprowadzanie wody i czyszczenie opony z błota lub śniegu, nie może być więc zbyt gęsty.

Kolce w bieżniku są ciekawym rozwiązaniem, lecz należy je traktować jako ostateczność na dłużej utrzymujący się na jezdniach lód. Na czystym asfalcie przyczepności nie poprawią, a będą hałasować i się ścierać. Dobrym pomysłem może być założenie opony z kolcami tylko na przednie koło. Opory toczenia mocno się nie zwiększą, a uślizg koła skrętnego jest dużo trudniejszy do opanowania i często prowadzi do upadku.

2. BŁOTNIKI

Tylko pełne. Nawet jeśli mamy wodoodporne spodnie i buty, pełne błotniki uchronią rower od wody będącej często mieszanką piasku, brudu i soli. Na zimowych błotnikach nie warto oszczędzać, gdyż słabej jakości tworzywo ma skłonność do pękania na mrozie. Poza tym droższe konstrukcje są z reguły łatwiejsze w montażu i stabilniejsze podczas jazdy. Niektóre modele mają nawet wbudowane oświetlenie.

3. OŚWIETLENIE

Nawet gdy rowerem wyjeżdżamy w dzień przy ładnej pogodzie, może się okazać, że przyjdzie nam wracać przy padającym śniegu i zapadającym mroku. Na takie warunki niezbędne jest odpowiednie oświetlenie. Podobnie jak w przypadku wyżej wymienionych elementów, na nim też nie opłaca się oszczędzać. Tanie lampki, nawet jeśli dają mocne światło, z reguły są niedostatecznie uszczelnione i już po pierwszej jeździe w mokrych warunkach mogą zacząć szwankować lub wręcz przestać działać. A najgorzej, gdy stanie się to jeszcze podczas jazdy. Pamiętając, że nawet najlepsze produkty mogą się zepsuć, dobrym pomysłem jest założenie na zimę dodatkowej lampki na tył. Może być to najtańszy model, który w razie awarii lampki lub wyczerpania baterii, pozwoli nam bezpiecznie wrócić do domu.
Ponadto planując dłuższe wycieczki rowerem w chłodne dni, dobrze mieć przy sobie pojemny powerbank, bowiem wszelkiego rodzaju akumulatory wbudowane w posiadane przez nas urządzenia mają tendencję do krótszej pracy w niższych temperaturach. Zatrzymując się np. w kawiarni na ciasto i herbatę, możemy dzięki niemu doładować telefon i lampki (jeśli mają taką opcję) lub inne urządzenia ładowane przez USB.

 

JAK PRZYGOTOWAĆ SIEBIE

1. ODZIEŻ

Membrany, membrany i jeszcze raz odzież termoaktywna. Zero bawełny! W niskich temperaturach można się zgrzać tak samo, jak przy wysokich. Wystarczy większy podjazd, szybszy sprint i zlewamy się potem. O ile w lecie nie jest to większym problemem, bo pot z łatwością odparowuje przez jedną warstwę cienkiej tkaniny, tak w zimie sprawa jest utrudniona, bo mamy na sobie co najmniej 2 warstwy cieplejszej odzieży. Działanie warstwy membranowej w wielowarstwowej tkaninie w dużym skrócie polega na tym, że jej otwory są na tyle duże, by przepuszczały cząsteczki pary wodnej, a na tyle małe, by kropelki wody po niej spływały. Pomocne w tym procesie jest zjawisko napięcia powierzchniowego wody.
Podstawą ubrania w chłodniejsze dni jest bielizna termoaktywna. Bezszwowa lub z płaskimi szwami, by zminimalizować ryzyko obtarć. Dobrze jest się zaopatrzyć w co najmniej dwa komplety: krótki i długi. Jeżeli jeździmy w spodenkach z wkładką, dół można pominąć. Na górę bielizny możemy założyć bluzę, w której jeździmy latem, a na to kurtkę rowerową. Nie narciarską, nie codzienną, ale rowerową. Ewentualnie biegową, jeśli ma odpowiednie parametry i otwory wentylacyjne zapinane na zamek (najlepiej, te na rzepy są mniej wygodne i precyzyjne w działaniu).
Na nogi z reguły nie zakładamy więcej niż dwóch warstw. Chodzi o swobodę ruchu, więc im mniej, tym lepiej. Jeżeli kupimy spodnie rowerowe dedykowane na zimę, powinny wystarczyć na większość zimowych treningów.
Należy pamiętać, że nie wszyscy mamy taką samą termoregulację. W zależności od krążenia krwi, masy ciała, stopnia wytrenowania itp., może być różna. Jednemu będzie ciepło w dwóch warstwach odzieży, a drugi może marznąć mimo trzech. Rozwiązaniem dla tych drugich jest ubiór na cebulę – zwłaszcza kończyn: dwie pary skarpet, rękawiczki „2w1”, jedno- lub dwupalczaste, długie getry itd.
Diabeł, również w przypadku zimowej odzieży na rower, tkwi w szczegółach, więc nie należy zapomnieć o takich dodatkach jak okulary, czapka pod kask rowery, czy wreszcie maska antysmogowa, o których piszemy tutaj.

 

2. ODŻYWIANIE

Zimą zapotrzebowanie organizmu na energię wzrasta i dlatego powinniśmy jeść częściej niż latem. Z piciem jest niejako na odwrót – nie potrzebujemy pić tyle co latem, gdyż mniej się pocimy, jednak częstotliwość powinna być podobna. Jeść możemy to co zwykle, a więc banany, drożdżówki, żele energetyczne itd. Natomiast picie może być już inne niż latem. Dobrym wyborem będzie herbata imbirowa posłodzona miodem, kawa zbożowa lub zwykła, rum zaś raczej odradzamy… Jeżeli jeździmy z plecakiem, dobry termos sprawdzi się najlepiej. Na treningi bez plecaka polecamy bidony termiczne – daleko im od skuteczności termosów, jednak wlewając w domu gorący napój, możemy liczyć na to, że przez pół godziny będzie letni, a do godziny wciąż cieplejszy od temperatury otoczenia.

3. TRENAŻER

Są jednak dni, gdy nie ma mowy o wyjściu na rower. Może to być wcześniej wspomniany wiatr, wielokrotnie przekroczone normy zanieczyszczenia powietrza, gołoledź, lub możemy po prostu nie mieć ochoty na długie przygotowania dla krótkiej przejażdżki. Między innymi na takie sytuacje stworzono trenażery. Nie są to tanie urządzenia, trzeba się liczyć z hałasem i monotonią treningów, jednak czego się nie robi dla endorfin i utrzymania dobrej formy?

You Might Also Like

No Comments

    Leave a Reply