Rowerowe nowości 2019 marki Kross – fajerwerki, niewypały?

Przeglądając katalogi 2019 głównych graczy i strony mniejszych producentów, przypomniała mi się scena z filmu „Fight Club”, w którym główny bohater stojąc nad maszyną do kserowania, mówi: „Everything’s a copy of a copy of a copy…”. Nowości oczywiście są, a producenci prześcigają się w udowadnianiu, że ich technologie są najlepsze. Dotyczy to jednak głównie rowerów z wyższych półek, w których zwiększenie sprawności danego podzespołu o 10% może zdecydować o kolejności na podium. Mamy odświeżone rowery ze świetnym stosunkiem ceny do jakości, ale i takie, że chyba dopiero jesienna cena na wyprzedaży będzie adekwatna do tego, co dany rower oferuje. Przyglądnijmy się zatem, co jest, a czego jeszcze brakuje w kolekcjach 2019, zaczynając od wzięcia pod lupę największego polskiego producenta rowerów – markę Rowerów Kross.  

Nie da się nie zauważyć, że największe marki postawiły przede wszystkim na rowery elektryczne. Jest to obecnie najszybciej rozwijająca się kategoria rowerów. Coraz popularniejsze elektryki z roku na rok są lżejsze, efektywniejsze i bardziej kompaktowe. Małe i mocne silniki chowają się za zębatką korby, a baterie sprytnie integrują z dolną rurą ramy. Niestety, ceny e-bike’ów nie maleją, a prawo się nie zmienia – wspomaganie fabrycznie nowego roweru działa tylko do 25 km/h. Zejdźmy więc na ziemię, bo elektryki są tematem na oddzielny artykuł, a ten wpis poświęcimy normalnym rowerom typu Entry-Level, a więc ze średniej półki cenowej.

Mimo wielkiego sukcesu marketingowego i wizerunkowego, który przełożył się na świetne wyniki finansowe, jakie Rowery Kross odnosił na przestrzeni ostatnich lat, wciąż nie można powiedzieć, że jest to producent kompletny. Dotychczas Kross oferował przede wszystkim szeroki wachlarz rowerów górskich – od rekreacyjnych modeli MTB – Kross Hexagon i Kross Lea dla pań, przez sportowe hardtaile XC (Kross Level) i trail (Kross Dust), po rowery z pełnym zawieszeniem: trail – Soil i enduro – Moon. Z bardziej komfortowych rowerów miejsko-turystycznych mieliśmy popularne modele crossowe Evado i rozchwytywane trekkingowe – Kross Trans. Fitnessowa propozycja Krossa – Pulso, podobnie jak typowe mieszczuchy urban – Kross Pulso oraz Kross Inzai, nie zdobyły sobie szerokiej rzeszy zwolenników. Kross nie mógł oczywiście pominąć miłośników klasycznych rowerów szosowych, wobec czego mieliśmy do wyboru aż 9 wersji (łącznie z topową Team Edition) modelu Kross Vento – 4 aluminiowe i 5 na ramach z włókna węglowego. Uzupełnieniem były dwie wersje Vento TR – roweru do ścigania się w zawodach triathlonowych. Kolekcję klasycznych rowerów Krossa zamykała oferta rowerów dla juniorów (koła 24″) – modele Level, Dust, Lea i Hexagon oraz dzieci na kołach 20, 16 i 12″.
Do produkcji rowerów elektrycznych Kross podszedł dość nieśmiało. Zaczęło się od wyposażenia w silnik modelu trekkingowego – Transa zaledwie dwa lata temu. Bateria została umieszczona w nim na bagażniku, co podnosi środek ciężkości roweru oraz ogranicza możliwości ładunkowe. Do nazwy Trans dodano słowo Hybrid. Czy pierwszy rower elektryczny Krossa odniósł sukces? Trudno powiedzieć. Dla wielu rowerzystów barierą nie do przeskoczenia była i jest jego cena – najtańsza wersja kosztowała ok. 7500 zł i była wyposażona w przerzutkę Acera starszej generacji[!], a najdroższa – już z poczciwą 'zmieniarką' Deore – bez mała 10000 zł, co jest kwotą, za jaką można przecież kupić używany samochód lub motocykl.
Mówiąc „A”, Kross postanowił powiedzieć również „B” i na sezon 2018 zaprezentowano kolejne elektryki: jedną wersję roweru MTB dla pań – Lea oraz po dwa Levele i Kross Soil, nazwom których tym razem dodano słowo „Boost”. Rok 2019 to udoskonalenia i kosmetyka istniejących modeli. Nowych brak, choć jest to całkowicie zrozumiałe, gdyż większość entuzjastów rowerów ze wspomaganiem zdoła wybrać coś dla siebie spośród czterech modeli. Być może brakuje typowo miejskiego modelu, a więc bardziej zwrotnego od Kross Trans Hybrid i z niżej położonym środkiem ciężkości, czyli akumulatorem na dolnej rurze ramy, a najlepiej z nią zintegrowanym.

Przejdźmy do tematu właściwego, a więc nowości 2019. Największą dziurą w ofercie Krossa stanowił brak roweru typu gravel lub po polsku – szutrowiec. Znacznie mniejszy polski producent, Romet, choć z pewnymi problemami (dostępność rowerów), od sezonu 2018 posiada w ofercie aż trzy modele graveli: Aspre, Boreas i NYK. I trzeba tu odnotować, że ten ostatni został zbudowany na ramie carbonowej, a dwa pierwsze na aluminiowych. Trudno odgadnąć, dlaczego wprowadzenie graveli do swojej oferty zajęło Krossowi aż 5 lat, ale w końcu są, tzn. będą. Kross wprowadził jeden model o nazwie Kross Esker w dwóch odsłonach: aluminiowej z asymetrycznymi dolnymi rurkami tylnego trójkąta, co umożliwia symetryczny zaplot koła, zwiększający jego sztywność oraz wersję chromowo-molibdenową, a więc z przeznaczeniem wyprawowym. Brak wersji wykonanej z włókna węglowego, czyli nieco lżejszej, bardziej reaktywnej i komfortowej może dziwić lub nie. Mocno zastanawiające są za to zastosowane w Eskerach napędy, bowiem wszystkie są oparte o rozwiązanie 2xN, czyli korby z dwoma tarczami. Można to zrozumieć w najtańszym Eskerze (2.0) wyposażonym w najniższą grupę szosową Claris. Jest to całkowicie zrozumiałe w wyprawowym, stalowym Eskerze 4.0 (Tiagra, 2×10). Jednak najwyższy. oznaczony jako 6.0, dostał znakomitą, co prawda, grupę 105, ale co z klientami, którzy szukają gravela do pierwotnego zastosowania takiego roweru, a więc zjeżdżania z asfaltu i zabawy na drogach nieutwardzonych? Na to pytanie nie znajduję odpowiedzi, choć niewykluczone, że brak modelu z napędem 1xN został podyktowany kalkulacjami czysto ekonomicznymi.

Drugim poważnym brakiem w ofercie Krossa – który, przypomnijmy, szczyci się zawodową grupą kolarską z Jolandą Neff na czele, będącą liderką rankingu UCI – był brak roweru MTB XC z pełnym zawieszeniem. W tym przypadku, w odróżnieniu od graveli, Kross się naprawdę postarał, wprowadzając do oferty cztery modele o nazwie Kross Earth, w tym wersję Team Edition, która powinna zadowolić nawet najbardziej wymagającego zawodnika amatorskiego – carbonowa rama, carbonowe koła, carbonowe siodełko, osprzęt XTR od dźwigni hamulców przez łańcuch po korbę, kasetę i przerzutkę… Wracając jednak na ziemię po raz kolejny, najtańszy z rodziny Earth 2.0 ma kosztować 7499 zł, wobec czego rowerem dla mas z pewnością nie zostanie.

Czy komuś brakowało roweru przełajowego marki Kross, odnośnie którego sam Kross sugeruje, że nie do końca jest to rower przełajowy? Z katalogu: „W naszej filozofii projektowania rowerów CX postawiliśmy na… zabawę. Szybkość, zwrotność, dynamika, to cechy, które definiują ten segment rowerów. Przetestowane w najtrudniejszych warunkach m.in. przez Jolandę Neff modele Kross Vento CX są gotowe nie tylko na rywalizację w zawodach, ale także na to, aby dać Ci mnóstwo radości z jazdy poza utwardzonymi drogami.”
Dla mnie brzmi to jak świetny opis na brakujące ogniwo w linii Eskerów, czyli gravela nie na wyprawy, a krótkich, lecz intensywnych przejażdżek po szkole czy pracy. Geometria Vento CX jest zauważalnie bardziej agresywna od Eskerów, jednak rura górna posiada ten sam charakterystyczny garb, który nijak nie może pomagać w zarzucaniu roweru na ramię i podbieganiu z nim podczas zawodów. Przełajowe Vento występują w dwóch wersjach: 4.0 i 2.0. Różnica 2000 zł. W obu rowerach zastosowano napęd SRAM 1×11, w droższym Rival, w tańszym Apex. Duża różnica pojawia się przy hamulcach, oczywiście tarczowych: wersję 4.0 wyposażono w system hydrauliczny marki SRAM, a 2.0 w mechaniczne Tektro. Zauważalną różnicę znajdziemy też przyglądając się materiałowi, z którego wykonano widelec. O ile carbon w droższej wersji nie zaskakuje, to aluminiowy widelec w rowerze za 4000 zł sprawia, że upewniasz się w drugim źródle, czy nie doszło do jakiegoś błędu w druku.

Kolejnymi nowościami, które trudno uznać za jakąś szczególną rewolucję w ofercie Krossa, ale z pewnością warto je odnotować, są dedykowane dla pań wersje górskich modeli Level („MTB XC Femi Line„) – 7.0, 8.0 (aluminium), 10.0 (carbon) oraz rowerów szosowych Vento („Road Femi Line”) – 6.0 (carbon) i 3.0 (aluminium).
Rozwijając zdanie ze wstępu, że „wszystko jest kopią kopii”, miałem na myśli m.in. wzornictwo lakiernicze rowerów 2019. Jeszcze nie spotkałem roweru, który swoim malowaniem krzyczałby „jestem nowy, najnowszy!”. Niektórzy producenci konsekwentnie trzymają się neutralnych, klasycznych, sprawdzonych barw: czerni, błękitnego, grafitowego i oczywiście czerwonego. Gdy Kross robi podobnie, rezultaty są świetne, daleko nie szukając przykładów: czarno-grafitowy Earth 4.0 czy czarno-niebieski Level 13.0. Jednak z chwilą gdy designerzy Krossa próbują zabłysnąć kreatywnością, bywa różnie. Stalowy Esker 4.0 w kolorze „Khaki” prezentuje się ciekawie, jednak na tle takiego NS Snabba stylizowanego na maszynę militarną, Esker wypada blado. Zielony Dust 1.0 na przyszły rok wygląda atrakcyjniej od srebrnej wersji 2018, ale gdzieś te pastele już wcześniej widziałem…

Próbując podsumować najnowszą ofertę Rowerów Krossa: przed polskim producentem jest jeszcze długa droga, jeśli zamierza podbić rynek europejski. W ofercie Krossa wciąż brakuje m.in. dirtówek, a oferta rowerów szosowych powinna uwzględniać podział na rowery race, endurance czy allround. Choć rowery budżetowe muszą istnieć, pewne technologie z ubiegłego wieku wypadałoby schować pod strzechy. Krótko rzecz ujmując: pożyjemy, zobaczymy. Na razie pozostaje cierpliwie poczekać na recenzje pierwszych użytkowników nowych rowerów.

You Might Also Like

No Comments

    Leave a Reply